poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 1

Był pochmurny poranek, ptaki nie miały zamiaru dziś śpiewać.Wstałaś powolnie z łóżka i podeszłaś do okna. Widok jak widok, była czwarta rano, dlaczego wstałaś tak wcześnie? No tak przecież wylatujesz dziś do Ojca. Wolno powlokłaś się do łazienki i weszłaś na wagę, wynik Cię zadowolił. Wróciłaś do pokoju i wybrałaś ciuchy. KLIKNIJ. Znów weszłaś do łazienki i mocno zaznaczyłaś oczy.
-Lizzy- wołała mama z dołu
-Lizz, churaa, Lizz wyjeżdżaaa - wołało rodzeństwo wbiegając do twojego pokoju
-Ej, a wy co tu robicie? Wynocha stąd.- powiedziałaś żartobliwie.
Gdy weszłaś do kuchni, przywitał Cię ciepły uśmiech mamy i Johna. 
-Pięknie wyglądasz, ale zjedz coś skarbie.- pogłaskała Cię po policzku.
-Mamo mam mało czasu, obiecuje że zjem coś na lotnisku.
-Niech Ci będzie, zadzwoń jak dojedziecie.- powiedziała sprzątając kanapki ze stołu.
-John, zawieziesz mnie?- zwróciłaś się do Ojczyma
-Tak, przecież umawialiśmy się tak z mamą...
-Ahh...Czli znowu wszystko za moimi plecami...
-Oj daj spokój Lizz, wiesz że chce dla Ciebie jak najlepiej.
-Dobra, jedziemy?
-Tak, tak, wezmę walizki- pobiegłaś do pokoju po 2 wielkie walizki i podałaś Johnowi
W tym momencie zeszła mama i czule się z tobą porzegnała,
W drodze na lotnisko, praktycznie cały czas przeglądałaś telefon i grałas w jakieś głupotki. Droga mijała tak wolno, że zasnęłaś. Obudził Cię John.
-Lizz, jesteśmy już.
Wysiadłaś z samochodu i udałaś się na terminal. A następnie na odprawę...
Po dwóch godzinach czekania w poczekalni lotniskowej nadeszła pora na wejście na pokład smolotu lini Enter. Samoloty tej lini nie są już takie nowe, ale nadal cieszą się dużą popularnością...
Powoli szukałas swojego miejsca, miałaś nadzieję że trafi Ci się te przy oknie.Nagle jakiś facet zaczął się rozpychać i wpadłaś na czyjech kolana.
-O boże, przepraszam- zaczełaś dukać z zaistniałej sytuacji.
-Nic się nie stało...-chłopak uśmiechnął się do ciebie
Powoli wstałaś i jeszcze raz go przeprosiłaś, spojrzałaś na numerek widniejący nas siedzeniem. Okazało się że to twoje miejsce.
-Chyba się mnie nie pozbędziesz, mam tu miejsca- zaśmiałaś się ponownie.
-Haha, bardzo mi przyjemnie.
-Tak w ogóle mam na imię Lizzy
-A ja Harry, pierwszy raz lecisz?
-Nie, w wieku 3 lat wyprowadziliśmy się z Londynu a teraz wracam do Taty- wyjaśniłaś uprzejmie
-Ahh, ja własnie wracam z wakacji
-Byłeś na wakacjach w Polsce? Chłopak który ma miliony bawi się w Polsce?...przepraszam nie powinnam tak mówić
-Czyli wiesz kim jestem, nie no co ty nie martw sie, byłem tu przelotnie, odwiedziłem znajomych, a teraz wracam do zespołu.
-Rozumiem, mam małe pytanie, mogłabym autograf? Wiesz sam że nie na codzień spodykie się taką osobę jak ty.
-Jasne, nie przesadzaj my naprawdę jesteśmy normalnymi chłopakami.
-Wiem, widzę siedzisz tu obok zwykłej studentki w klasie ekonomicznej
-A no własnie, czym się interesujesz?
-Jestem baletnicą, będę studiować Prawo na Oxfordzie
-Wow, stąd ta twoja piękna sylwetka, musisz być bardzo inteligentna.
-Dzięku...
W tym momencie samolotem porządnie szarpnęło, spadek ciśnienia, samolot w każdej chwili mógł spaść. Atmosfera w samolocie sięgała zenitu, pisk przerażonych ludzi i płacz dzieci być nie do zniesienia, ale kto teraz o czymś myśli? Harry bezwładnie złapał twoją rękę i objął Cię z całej siły. Wysiłki kapitana powoli działały, znów utrzymywaliśmy poziom. Czułaś że w kazdej chwili możecie zginąć. To było straszne, najstraszniejsze z twoich przeżyć. Jednak w pewnej chwili ludzie powoli się uspokajali, ty nadal oplatając chłopaka, nie zdawałaś sobie sprawy z tego jak mocno go przytulasz.
-Przepraszam, to przez emocje...-wytarłaś łzy
-Nie...ja też się strasznie bałem, jest już dobrze nie martw się-uspokajał się i ciebie Hazz
Jednak to co przed chwilą się wydarzyło było niczym co miało wydarzyć się przed lądowaniem.


To by był koniec 1 rozdziału :* Liczę na komentarze, kolejny powinien pojawic się jutro :* 

5 komentarzy: